Mamo: Idę do Powstania! Wspomnienia Pani Danuty, która obchodziła 97. urodziny
Pani Danuta Dworakowska-Jędrzejczak ps. Lena, Powstaniec Warszawski. 5 stycznia obchodziła 97 urodziny! Z tej okazji życzenia złożył jej Piotr Bąk, Prezydent Miasta Pruszkowa.
Pani Danuta urodziła się w 1928 roku. Podczas Powstania była sanitariuszką na Starym Mieście, ranna 15 sierpnia 1944 roku na ul. Kruczej. Oddział: Armia Krajowa – Grupa „Północ” – zgrupowanie „Sienkiewicz”, następnie odcinek „Kuba”-„Sosna” – batalion „Gozdawa” – poczet dowódcy, następnie 2. kompania „Szturmowa”. Z Warszawy wyszła wraz z ludnością cywilną.
W piątek 10 stycznia Piotr Bąk, Prezydent Miasta Pruszkowa spotkał się z Panią Danutą, by złożyć jej urodzinowe życzenia.
– Pani zaangażowanie i poświęcenie podczas Powstania Warszawskiego, są dla nas wzorem odwagi, patriotyzmu i niezłomności. Dzięki Pani pamięć o trudnych, a jednocześnie wielkich momentach w historii naszego narodu pozostaje wiecznie żywa i inspirująca – napisał w liście gratulacyjnym Piotr Bąk, Prezydent Miasta Pruszkowa.
Trwające niemal dwie godziny spotkanie byłą niezwykłą rozmową, opowieścią, którą kiedyś dane będzie nam pewnie przeczytać. Pani Danuta obecnie spisuje swoje wspomnienia. Nie wydany jeszcze rękopis liczy już 500 stron i obejmuje historię jej życia, świadka historii, do 1981 roku.
Mamo: Idę do Powstania
Rodzice byli skrzypkami, ja jedynie pianistką. Zamiast trwać w muzyce, zdecydowałam, że pójdę do Powstania. Miałam 16 lat. Razem z koleżanką Krysią, o rok starszą. Powiedziano nam, żeby głosić się na Długą 7.
Kiedy powiedziałam mamie: „Idę do Powstania” – zaniemówiła.
A nawet gdyby coś powiedziała, to po raz pierwszy w życiu nie wzięłabym jej zdania pod uwagę.
W Powstaniu byłam dwa miesiące.
Nie miałam żadnego przygotowania. Byłam sanitariuszką, umiałam zabandażować pięty, kolana. Z czasem dostawałam coraz bardziej odpowiedzialne zadania. Kobiety mają chyba do tego instynkt.
Przed wojną chodziłam do muzeów, filharmonii z tatą. Żyłam w zupełnie innym świecie.
Dziś Jeśli komuś źle życzę, to tylko tego, by musiał przechodzić kanałami, którymi ja przechodziłam podczas Powstania.
Pani Danuta mieszkała w domu w Warszawie przy ul. Hipotecznej 2. Wspomina, że dom rodzinny ma niesamowitą historię — został zbudowany w XVII wieku.
Upadek Powstania
Kapitulację przeżyliśmy okropnie. Mieliśmy wybór: albo pójść do niewoli z wojskiem, albo do obozu w Pruszkowie. Ja trafiłam do hali w Piastowie. To była kiedyś fabryka, stała pusta, pilnował jej znudzony żandarm.
Pamiętam, kiedy wyszłyśmy z tej hali, a tam akurat odbywał się targ. A na nim stragan z warzywami, których nie jedliśmy przez dwa miesiące. Tyle dobrych rzeczy, jarzyny, pączki. Kupiłyśmy kawałek białego sera. Co to było za cudo!
I to tam zaczepiła mnie jakaś kobieta i powiedziała: „Promyka 25, mieszkanie 8”. Poszłyśmy tam, I ci ludzie nas przyjęli. Dali nam strych, przygotowali trzy posłania. To był październik, na polu rosła kapusta i cebula. Nie wiedziałam, kto mi pomaga.
W życiu wyłuskałam tyle dobra od ludzi, tyle pomocy.
Podwójnie dorosła
Rodzina taty pod koniec wojny trafiła w Łodzi. Mama z siostrą do obozu pod Poczdamem, a później do wsi Pławno blisko Radomska.
Ruszyłam na ich poszukiwania. Jakaś obca osoba zaprowadziła mnie na dworzec w Milanówku. Tam był tłum ludzi.
Stamtąd dojechałam do Radomska, a potem do małej wsi pod Radomskiem, gdzie jest klasztor Matki Boskiej Gidelskiej. Był początek listopada.
Mamę odnalazłam we wspomnianym Pławnie. Wcześniej powiedziano jej, że widziano mnie martwą. Nie mogła uwierzyć, że żyję. Wyobrażacie sobie tę radość, ten płacz, gdy się zobaczyłyśmy?!
I pamiętam jak wtedy ściskałam tą drobną, wychudzoną mamę. To wtedy poczułam się za nią odpowiedzialna.
Czułam się podwójnie dorosła.
Dobro
Wojna pokazała mi, jak wiele dobra jest w ludziach. Poznałam Polaków od tej dobrej strony, o której zawsze mówił mi tata — że jesteśmy najlepszym narodem na świecie, że potrafimy być bardzo pomocni.
Paradoks historii
Po wojnie pani Danuta mieszkała w Łodzi, gdzie skończyła Wyższą Szkołę Muzyczną. Została wybitną pianistką, laureatką wielu konkursów krajowych i zagranicznych.
Muzyki uczył jej również tata – skrzypek.
– Miałam parę nieprzyjemności po wojnie, dlatego, że byłam w AK. Najczęściej opóźniano mi awanse w pracy – wspomina.
W latach 50, wróciła do Warszawy, zobaczyła wtedy przedwojenny dom, w którym zniszczone było tylko jedno mieszkanie. Ich rodzinne mieszkanie.
Historia i los sprawiły, że ponad 30 lat Pani Danuta mieszkała także w Niemczech.
Nie wróciła do Polski w 1981 roku, gdy za granicą – jak tysiące Polaków – zastał ją stan wojenny. Tam prowadziła wykłady, koncertowała i popularyzowała Polskę, muzykę i historię.
Od 2019 roku Pani Danuta żyje w Pruszkowie. Pomaga jej córka, która mieszka piętro niżej, ale także wnuki i prawnuki. Jedna z wnuczek jest zresztą wiolonczelistką w Mazowszu.
Z Powstania pamięta również dwóch Tadeuszy. Jednego, który dał jej dokumenty, gdy leżał z przestrzelonym biodrem i mówił do niej: „Ty przeżyjesz”, a także drugiego Tadeusza, którego jako sanitariuszka ciągnęła kanałami ratując mu życie.
Spotkała go wraz z rodziną po wojnie, w hotelu Polonia. I wtedy usłyszała te słowa:
„Dziękujemy Pani za tatusia”.
Odznaczenia
- Krzyż Armii Krajowej
- Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski